Wystąpienie wygłoszone przez Prof. Jana Rydla na konferencji „Jak rozliczać zbrodnie komunizmu?”
Idea stworzenia instytucji międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości, zajmującej się ściganiem i karaniem zbrodni komunizmu jest słuszna, bardzo ważna i godna poparcia. Jeśli wolno tę kwestię ująć w sposób odrobinę publicystyczny, to powiedziałbym, iż same tylko prace planistyczne i przygotowawcze, mające doprowadzić w przyszłości do powstania takiego instrumentu międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości zburzą niezmącony – do tej pory – spokój sprawców, którzy wydawali zbrodnicze decyzje polityczne, popełniali zbrodnie sądowe, torturowali, zabijali pracą i mordowali więźniów itd. Sama tylko wizja, że kiedyś w przyszłości będzie się ich oglądać na ekranach telewizorów w takim kontekście, jak Ratko Mladicia, Slobodana Miloševicia czy Ante Gotovinę, będzie źródłem wielkiego dyskomfortu dla nich samych i całego ich środowiska. Nie powinno to bynajmniej martwić demokratów w Unii Europejskiej. Nota bene nie wykluczam, że taki efekt psychologiczny wywrze – w jakimś stopniu – nawet nasza konferencja.
Nie zmienia to jednak faktu, że zamiar stworzenia międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości do spraw zbrodni komunistycznych, nad którym tu dyskutujemy, jest i będzie niezmiernie trudne. Przewidując te trudności, możemy odwołać się do przykładu obrachunku z nazizmem. Naturalnie, czyniąc to nie zapominamy o fundamentalnych różnicach między tymi totalitaryzmami.
Otóż można zaryzykować twierdzenie, że procesy nazistowskich przestępców, jakie miały miejsce w pierwszych latach po wojnie przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym oraz przed sądami alianckimi, doszły do skutku tylko dlatego, że Niemcy były bezsilne, skapitulowały bezwarunkowo i utraciły suwerenność. Procesy te, podobnie jak i ambitne plany denazyfikacji spotkały się w niemieckim społeczeństwie z daleko idącym niezrozumieniem i powszechną dezaprobatą. Procesy te ustały, gdy w warunkach zimnej wojny Niemcy zaczęły być potrzebne Zachodowi i Wschodowi i odzyskały podmiotowość. Pomimo kilku poważnych wcześniejszych prób niemiecki wymiar sprawiedliwości potrzebował w zasadzie 30 lat, aby zacząć wydawać wyroki odpowiadające poczuciu sprawiedliwości opinii międzynarodowej. Przypomnijmy też, że w Republice Federalnej Niemiec większość społeczeństwa aż do połowy lat 70. opowiadała sią za przedawnieniem zbrodni nazizmu.
W sumie obrachunki ze zbrodniami nazizmu, prowadzone zarówno przed sądami międzynarodowymi i alianckimi, jak i przed sądami w RFN oraz w NRD (z innych względów) uważane są za bardzo niedoskonałe. Wynikało to przede wszystkim z braku akceptacji społeczeństwa niemieckiego, które przez całe dekady nie rozumiało, dlaczego dociekanie prawdy przed sądami i wymierzanie sprawiedliwości zbrodniarzom nazistowskim jest konieczne dla jego własnego zdrowia i dla dobra jego przyszłości. Przypomnijmy w tym kontekście fenomen wydarzeń 1968 roku w RFN, a później terroryzmu lewackiego Rote Armee Fraktion, który interpretowany jest jako – w dużym stopniu – następstwo zaniechania obrachunku z nazizmem i jego zbrodniami.
Obecnie, ponad dwadzieścia lat po upadku komunizmu, dysponujemy również wieloma własnymi doświadczeniami, jak chodzi o sądowe obrachunki ze zbrodniami systemu totalitarnego. I nie są to doświadczenia pozytywne. Pamiętam, że latem i jesienią 1989 roku – gdy upadały rządy komunistów w moim kraju, Polsce, oraz w całym naszym regionie, a potem także w ZSRR – byliśmy pewni, że – znając przyczyny niepowodzenia obrachunków z nazizmem w Niemczech – będziemy potrafili uniknąć tych samych błędów i prędko uporamy się z balastem naszej przeszłości, stawiając przed sądem osoby winne zbrodni komunizmu. Rzeczywistość pokazała, że myśląc tak, byliśmy po prostu prowincjonalnymi naiwniakami.
Główna Komisja Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu i jej współczesna następczyni, będąca od 1998 r. częścią Instytutu Pamięci Narodowej, pomimo kompetentnej i wytrwałej pracy prokuratorów, doprowadziły do sformułowania około 600 aktów oskarżenia i skazania może około stu osób. Pan Prezes Łukasz Kamiński zna niewątpliwie precyzyjne dane. W każdym razie nie są to liczby, które by pozostawały w jakimkolwiek stosunku do przestępstw i zbrodni systemu komunistycznego w Polsce i mogły wywołać wrażenie, że w Polsce dokonuje się sprawiedliwe rozliczenie z totalitaryzmem i jego zbrodniami. Co więcej, od wielu lat atmosfera otaczająca działania Instytutu Pamięci Narodowej nie jest dobra, a opinia publiczna nie dowiaduje się z mainstreamowych mediów na ten temat prawie nic o ściganiu i procesach procesy z oskarżenia o zbrodnie komunistyczne, nigdy też nie słyszałem, aby procesy te były na przykład tematem zajęć z wychowania obywatelskiego i wiedzy o społeczeństwie w szkołach.
Pewien rozgłos, ale raczej negatywnego rodzaju, zyskał jedynie proces zabójców dziewięciu górników z kopalni „Wujek”, czyli najsławniejszej zbrodni związanej z okresem „Solidarności”, które trwał 17 lat i doprowadził do skazania szeregowych milicjantów i ich bezpośredniego dowódcy, nie dotknęły natomiast w najmniejszym stopniu ich przełożonych i faktycznych rozkazodawców. Procesy sprawców masakry robotników na Wybrzeżu w 1970 roku i proces członków Rady Państwa z oskarżenia o nielegalne wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku przeciągał się przez cztery lata, między innymi z powodu życzenia sądu, aby przesłuchano Margaret Thatcher, i zakończył się dla części oskarżonych przed kilkoma miesiącami wyrokami uniewinniającymi, lub decyzjami o odstąpienia od wymierzania kary. Zaiste sądownictwo słabo wspiera polskie społeczeństwo na drodze do rozliczenia się z totalitarnym komunizmem. Nic też nie wskazuje, aby Polska mogła liczyć w tej sprawie na efektywną pomoc sądów zagranicznych. Wspomnijmy opór rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości przy rozpatrywania zbrodni katyńskiej, czy niepowodzenia polskich wniosków o ekstradycję osób oskarżonych w kraju o zbrodnie komunistyczne. Jak się wydaje, Polaków sądzących, iż rozrachunek ze zbrodniami komunizmu jest słuszny i pożądany, ogarnęło przeważnie zniechęcenie i zobojętnienie. W 1994 roku pewien zwolennik „Solidarności”, rozczarowany podejściem państwa do kwestii winny komunistów, zaatakował generała Jaruzelskiego i poważnie go zranił: dziś wypadki takie się nie zdarzają. Emocje się wypaliły!
Jak mi się wydaje, inne dawne kraje komunistyczne nie odnotowały w tej dziedzinie znacząco lepszych rezultatów od Polski. Dotyczy to nawet zjednoczonych Niemiec, gdzie – ze względu na dominację Niemców z dawnej RFN w życiu publicznym tego kraju – można by się spodziewać, że sądowy obrachunek ze zbrodniami komunizmu przebiegnie szybciej i sprawniej.
Jak mi się wydaje, nawet gdyby już za chwilę, dziś lub jutro, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, powstała instytucja międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości, mająca ścigać i sądzić zbrodnie komunizmu, w obecnych warunkach misja jej byłaby niemożliwa do zrealizowania. Mechanizmy paraliżowania sądów ze względów formalnych, dezawuowania ich za pomocą mediów, przewlekania procesów, podważania oskarżeń o przestępstwa polityczne etc. są przecież znane od dawna i wielokrotnie, z powodzeniem wypróbowane. Względny sukces międzynarodowego sądownictwa, działającego wobec osób winnych zbrodni w byłej Jugosławii i Ruandzie nie powinien prowadzić nas do mylnych wniosków w odniesieniu do kwestii, którymi zajmujemy się podczas dzisiejszej konferencji. Międzynarodowy obóz przeciwników sądowego rozrachunku ze zbrodniami komunizmu ma znaczny potencjał polityczny i jeszcze większą siłę we współczesnych mediach. To – po prostu – bokser zupełnie innej „kategorii wagowej”, niż serbscy czy chorwaccy szowiniści.
Czy takie ostrzeżenia powinny być powodem do pesymizmu i zaniechania działalności na rzecz osądzenia zbrodni komunizmu? Z pewnością nie! Trzeba wszakże mieć świadomość, że równocześnie z działaniami politycznymi na rzecz utworzenia instytucji międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości, mającej ścigać i sądzić zbrodnie komunizmu, równocześnie z odpowiednimi analizami prawniczymi, definiowaniem właściwości sądu itd. trwać musi intensywna i konsekwentna akcja informacyjna i edukacyjna.
Musimy nadal badać i dokumentować historię zbrodni komunizmu, ale przede wszystkim upowszechniać wiedzę o nich wśród społeczeństw Europy. Tylko w ten sposób osiągniemy efekt powszechnego zrozumienia dla konieczności wymierzenia sprawiedliwości sprawcom. Tylko w ten sposób stworzymy atmosferę akceptacji i przychylności dla nowej instytucji międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości, o której dziś dyskutujemy.
Organizacja, którą tu reprezentuję, czyli Europejska Sieć Pamięć i Solidarność, włączyła się w organizację obecnej konferencji, aby podkreślić, iż właśnie badania, dokumentacja i upowszechnianie wiedzy o mrocznych rozdziałach historii XX wieku są jej właściwym obszarem działania. Z tego względu jesteśmy gotowi we współpracy z Platformą Europejskiej Pamięci i Sumienia i innymi miarodajnymi organizacjami zaplanować i przeprowadzić wspomnianą tu wielką, międzynarodową kampanię informacyjną i edukacyjną, dotyczącą komunistycznych zbrodni, która jest – co pragnę raz jeszcze podkreślić – conditio sine qua non – sukcesu nowej instytucji międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości.